Wednesday, 6 August 2014

Day Four/ Dzień Czwarty



Day 004/ Km 0-303/ New Delhi-Jaipur
Indian trains bring us always the same picture: crowds at the railway station, people hanging from the sides of the train, some of them sitting on the roof. My first experinece is quite different- neat, air-conditioned train left the platform with planned (!) ten minutes delay, half-empty wagon has only five seats in a row. I check my seat number via rail app. Apparently someone was already seating there, he asked me if I can take his place in a different wagon because he is travelling with luggage- probably mine fifteen kilos backpack he doesn't consider as a luggage :)
For the next hour or so the train crossed back of town- poor slums, falling apart house-like structures, semi-wild pigs plunging in dirty street pools, kid playing around, dump, dump, dump, drying colourfull laundry, old ladies wearing sari seating on the bench, dark workshops, small shops and strange looking eatieries...
...a few minutes later train passed a massive construction site of multistorey tower for housing somewhere in the middle of nowhere...

Western people will never understand a nostalgia to old time trains. Only some of them stil runs through Eastern Europe - Poland, Bulgaria, Romania and Ucraine... actually the last one are my favourite. There is always a lady- vagonova- who is taking care of entire wagon, letting you in, giving clean sheets to sleep, waking up when arriving to the  final destination, bringing tea and coffe. As time passes they strating to extint. Soon they will be a relict of the past, like tramways in Milan or Lisboa.
Trains in Germany, England or France became a fast way of transport, they have lost all the old times charm. Impecable railwaystation, everything booked online or in a ticket machine. Of course, I understand that they need to reflect nowadays condtitions, but I will miss the old times trains.



Dzień 004/ Km 0-303/ Delhi-Jaipur

Nie taki diabeł straszny jak go malują. Wszyscy znamy, chociażby z fotografii, pociągi w Indiach, ludzi upchanych nie tyle co wewnątrz, co wiszących po bokach, uwiązanych do tyłu ostatniego wagonu czy siedzących na dachu, znajdujemy w głowie obrazy zwierząt podróżujących razem z ludźmi, jakieś gdakające kury, kozy, koniecznie kozy, może ze dwie kaczki albo chociaż jakaś perliczka czy indor. Zdarzyły mi się jedynie dzielić marszrutkę na Ukrainie i kilka gwatemalskich chickenbusów  z całym zwierzyńcem, tutaj, póki co, nie wydaje się to powszechne.
Obyło się bez większych przeszkód. Bilet zakupiony przez andoridową aplikację ma być wystarczający. Stacja, dworzec nie-główny, ale taka Łódź Chojny, Warszawa Wschodnia czy Wrocław Mikołajów senny, zadziwiająco spokojny, kilka budek z jedzeniem i brudne toalety. Drzwi do pociągu szczelnie zamknięte, bo klimatyzacja ma umożliwić pięciogodzinną podróż, konduktorzy uprzejmi, pomocni, gniazdka elektryczne, lampki, rozkładany stolik. Ciekawe jak wygląda pierwsza klasa?
Pociągiem jadę do Jaipuru zwanego różowym miastem, przede mną pięć godzin podróży przez nowe krajobrazy.
Mam jakiś ogromny sentyment do jazdy pociągiem, mimo że czasami trwa to dłużej niż powinno. Zabiera on nas w niedostępne zakątki pejzażu, mostami przekracza rozlewiska i rzeki, łukiem omija tu i ówdzie rozsiane wsie, stuka, puka, gwiżdże, szeleści. Chętnie czekam wybieram się na przejażdżkę Chopinem, Kościuszko, Wrocławianinem czy Tatrami.
Opóźniony pociąg nieśpiesznie przyjechał przez zatłoczone przedmieścia, biedne slumsy rozpadających się domów, wolno biegających półdzikich świń, dzieci grających w piłkę, krykieta, wysypisk śmieci i schnącego prania.
Opóźniony pociąg przyjechał do Jaipuru, gdzie czekała na mnie szóstka naciągaczy i każdy z mojego hotelu, któremu to wierzyć, na schodach policja zgarnęła już trzech, kolejny chciał mnie zabrać na wycieczkę, dwóch innych się zniechęciło, właściwy czekał na zewnątrz, ale skąd wiadomo, że to właściwy, już chciał mi plecak ładować do bagażnika, ale szybko wziąłem bagaż na tylne siedzenie. Zaczęło nieśmiało dżdżyć.

No comments: