Saturday 12 May 2012

Tulum

August 2009

It was a sunny (it already sounds cliché, but it was) and hot morning. Me, my sis and three of my girlfriends were driving from Coba to Tulum. Our plan was to find a paradise beach, somewhere on the Riviera Maya. Basically what we, or they, wanted was palm trees, white, fine sand, turquoise water, small cabañas on the beach, sunsets, maybe a few parties ...and I bet girls wanted to meet tanned surfers:)
We where on the taxi, all sweated, tired and uncomfortable, finally we exit the thick forest and started to drive along the coast, when suddenly girls started to scream with excitation.
-Aaaaa, stop, stop the car! It is here!
-It is amazing!
-Fuck !!!
I look at them, later on my right... yes we arrived to the Paradise. This one was called Playa de Pescadores. Apart from the dreamt beach there where fisherman's boats, seagulls, few indie backpackers and a restaurant with a decent seafood.
We spent there great time, laughing, swimming, sunbathing, snorkelling, walking, taking sexy beach, sand and palm pictures, falling in love with Tulum.
I was sure that sooner or later I'll be back there!
February 2012
I got back there with my sis and mum. They came here to spent winter holidays. But...
Mayan used to call it Zama - City of Dawn. For years it used to be a tranquil refuge from cities, people, rush, civilization and present. Unfortunately it is changing rapidly and without any plan.
It is not virgin or semi-virgin any more. You shouldn't be surprised meeting a bunch of Australian or French kitesurfers or yogis from South Africa hanging around. In the south there is Zona Hotelera which looks like a proper town with hotels, bars, restaurants, spas, shops (sic!). Seems to be very sustainable, green, bla bla bla and all the hippies go there but locals are concerned about their homeland. The newcomers (in majority Europeans - Italians, French and Germans) are invading mangroves and jungle furtively, depriving animals, their home , destroying ecosystem.
Obviously it is not like Cancun or Acapluco with towers, massive resorts, industry disconnected from local culture and people, but it is not a laid-back place where you meet miejscowych to chat. Sadly the place had lost it unique charm and authenticity, it used to be a Mayan port city, turquoise water and a few cabañas, fisherman's, now it become just a regular resort.

Fortunately cenotes are still unexploited. 
Diving in cenotes takes you in a different world. The water is so pristine that you feel like floating there was no gravitation, rays of sun enter through eroded rocks inside under the water creating an extraordinary spectacle of darkness and light. Sometimes you swim through a dark duct to get to a bigger chamber where bats are hanging form the ceiling or if the water is very calm you can see the reflection of you form under the water (that is really awesome). There is a yellow rope guiding you thorough t the maze of Hades. Man, just do it!
I realized that you might not know what a cenote is...
The bedrock of Yucatan is build with fragile, thin and delicate layer of limestone. Years ago meteorite fall on the peninsula and the rocks collapsed exposing the shallow underground water. Due to the material, generally, cenotes creates system of connected underground caves easy to explore.
People says that few of them where also entrances to underground Mayan temple, but unfortunately I have never seen that.

Please if you go there don´t use a sun cream, or use it at least half an hours before entering the water the same with mosquito repellent. You won´t get sunburn or bitten by mosquito in the cave. All the chemicals pollute the water. 
(Please use the same logic approaching coral reef or entering any sea, river, lake ).
Last week there was a conference about future of Tulum.




Sierpień 2009

Z Coby do Tulum kursuje jeden autobus dziennie, nie przyjechał. Cóż musieliśmy znaleźć taryfiarza, zbić cenę do połowy przekonując go, że się zmieścimy w piątkę do taksówki, że to wcale nie jest tak daleko, i że jak będzie policja to schowamy głowy tak, żeby widziała jedynie trzy blondynki z tyłu. Udało się. Czar i uroda mojej siostry i koleżanek podziałały jak zwykle.
Tak, poranek był piękny, niebo- jak przystało na niebo- niebieskie, ptaszki ćwierkały a my mieliśmy do przebycia ze czterdzieści, może kilometrów, w bardzo gorącej i dusznej taksówce bez klimatyzacji, gdzie otwierało się jedno okno. Gdy wyjechaliśmy wreszcie z dżungli i zaczęliśmy jechać wybrzeżem zrobiło się dużo przyjemniej.
Jechaliśmy do Tulum, nie rezerwując, nie szukając niczego wcześniej, chcieliśmy turkusowe morze (takie jak z widokówki), biały, drobny piasek, zwichrzone wiatrem palmy i mały domek na plaży.
Jedziemy i jedziemy. Nagle, dziewczęta zaczynają krzyczeć:
- To tu, zatrzymać się!
-Wow!
- O (głęboki oddech) kurwa!
I tu się właśnie zatrzymaliśmy. Lista wymagań został spełniona, doszły jedynie hamaki wiszące pod palmami, małe kutry rybackie, białe mewy, bar na plaży i knajpa z przyzwoitymi owocami morza.
Na Playa de Pescadores zostaliśmy kilka dni- śmiejąc się, pluskając w kiczowato lazurowej wodzie, leżąc na piasku tak białym, że wydawał się sztuczny, nurkując na rafie koralowej, robiąc zdjęcia jak z Vivy, jedząc pyszne ceviche i pijąc litry michelady!

Wtedy wiedziałem, że tam wrócę.

Luty 2012
Tak jak pomyślałem, tak zrobiłem. Tej zimy na meksykańskie wakacje przyjechała nie tylko moja siostra ale i mama. Postanowiliśmy zobaczyć to co najlepsze z południowego Meksyku. Wiązało się to z długimi nocami w autobusach i kilkoma innymi niedogodnościami, ale one były Gotowe na Wszystko.
Chcieliśmy spać w tym samym miejscu i odpocząć tak jak kiedyś. Byłoby nam niezmiernie łatwiej gdybyśmy ja bądź moja siostra znali choć nazwę tego miejsca. Więc znów zrobiliśmy tak jak poprzednio jedziemy dopóki nie znajdziemy Tej właśnie plaży. Ale... 
Nie sądziłem, że w ciągu niespełna trzech lat Tulum mogło się tak zmienić!
Majowie, nazywali je miastem zmierzchu, przez lata, to właśnie tu można było uciec od zgiełku, miasta, cywilizacji, dnia dzisiejszego. Odpocząć.
Krwiożercze (a co tam!) macki imperializmu i globalizmu dotarły też tu! Byłem dość zaskoczony widząc australijskich kitesurferów furkoczących na wietrze czy joginów z Południowej Afryki wyginających śmiało ciało podczas zachodu i wschodu słońca. Kilka kilometrów na południe od stanowiska archeologicznego powstała miasteczko hotelowe. Tam znajdziemy bar, restauracje, spa, sklepy- wszystko czego (nie-)potrzebuje współczesny człowiek! Udają, że są bardzo ekologiczni, fakt wszystko wybudowane jest z drewna, ale mam wątpliwość czy nie pochodzi ono, np. z Kanady, wszędzie są panele słoneczne i inne wynalazki. Ale kiedyś to było bardziej ekologiczne- tylko zimna woda, prąd tylko przez godzinę po zachodzie słońca i to w trzech gniazdkach, bez basenu z chlorowaną wodą. Lokalni skarżą się bardzo, że Nowi zabierają im ich ziemię, klientów, a najgorsze, że zaczynając zabudowywać lasy namorzynowe!
Nie ma już swoistego kontaktu z miejscowymi. Kiedyś właściciele kilku cabañi na plaży, z którymi spędzało się wieczory słuchając opowieści o morzu i lesie, dzikich zwierzętach, obyczajach i tradycji, dziś pokojówki czy kelnerzy, z którymi już nie tak łatwo zwyczajnie pogadać przy piwie.


Dla mnie chyba najciekawsze są cenotes. Ciągle nieodkryte, schowane głęboko w lesie. Powinienem zacząć od tego co to jest.
Podłoże skalne Jukatanu zbudowane jest z piaskowca. Wieki temu, spadł tu deszcz meteorytów szatkując i dziurawiąc delikatną strukturę i odsłaniając płytkie wody. Przez lata, wskutek erozji, wiele pojedynczych jaskiń połączyło się tworząc podziemne (i podwodne) labirynty.
Mówi, się że niektóre z nich były wejściami do świątyń majów. Jeśli to prawda to chcę.
Nurkowanie w centoes to przeżycie jedno w swoim rodzaju. Woda, kryształowo czysta, sprawia, że masz wrażenie jakbyś lewitował, zamknięty w jaskini tak naprawdę nie wiesz gdzie jest górą a gdzie dół. Pływasz podziemnymi korytarzami z jednej części do drugiej, czasami przez ciemne, czarne wąskie tunele, żeby wpłynąć do wielkich podziemnych komnat, gdzie przez zerodowane wiatrem, deszczem i czasem skały, przedostają się promienie słoneczne, które pod wodą przybierając kolory od zielonego po błękit. Mhhhhh...

Apel.
Jeśli wchodzicie do cenote, jeśli wchodzicie do jakichkolwiek zbiorników wodnych, posmarujcie się kremem na opalanie i maścią od komarów przynajmniej na pół godziny przed. Nie chcemy przecież zniszczyć tych cennych ekosystemów, zanieczyścić wody!(ani wychodzić śmierdzący od repelentów na komary!)
Dziś na rynku dostępne są już tzw. środki biodegradowalne, ale są drogie i sam proces produkcji budzi pewne zastrzeżenia.