Friday, 21 October 2011

Tepotzotlán


ENG
Don't mistake it with Tepoztlán.
While going there I was hoping to get to the place I want, there was no bus to Tepotzotlán but there was one to Tepozotlán. Why they changed the name of the town? Answer should be: Why not?

Tepotzotlán is the next pueblo magico I have visted. In Nahuatl means "among humpbacks" and as far I know refers to the shape of the hills surrounding the village...
The historical centre is in a specific way charming, the colonial streets preserved its unique character. Though it is nothing like Tepoztlan or San Angel.
You come there to visit the Jesuit Ex Convento and basically that is pretty much all.
The monastery has a nice garden where for the first time in months I have seen well kept lawn, well lawn.
Locals are very proud of a gold dripping altar.

And it stops here for most of the people. But I am an urbanist too, not only a backpacker. Getting there means hacking through the sprawl of Mexico City. Once you cross the first multilevel crossroad you see that the houses are poorer and poorer, road shoulders are more and more dirty, there are more and more electricity cables hanging form posts... It was about an hour ride from the "bus station" Rosario butI had a feeling I had never left the city, it was just less dense and lower.
Why I am writing it now? The Convent has a terrace and once you get there you see sprawl. It approaches the colonial village, which most probably in 2-4 years will become a part of The Greater(?) Mexico City.

PL
Nie pomylcie z Tepoztlán.
Jadąc na miejsce w duchu modliłem się abym dojechał tam gdzie chcę. Nie bez przyczyny piszę na początku, żeby nie mylić z Tepoztlan. Otóż wsiadłem do czegoś na kształt minibusu jadącego do Tepozotlan i do końca nie wiedziałem czy dojadę tam gdzie chcę:)
Tepotzotlán to kolejna z magicznych osad, którą udało mi się odwiedzić. W języku Nahuatl znaczy otoczona garbami, co nawiązuje do kształtów okolicznych wzgórz i pagórków.
Zabytkowa część miasta (założonego nota bene w XVI wieku) ma w sobie coś interesującego, nie ma jednak tej magii jaką znajdziemy we wcześniej wspomnianym Tepoztlanie czy San Angel.

Turyści przyjeżdżają tam aby zobaczyć były klasztor jezuitów, w którym dziś znajduję się muzeum. Najważniejszym elementem wycieczki po nim jest całkiem przyzwoity kościół z bardzo, bardzo bogatym ołtarzem oraz akwedukt, który niegdyś doprowadzał wodę do całego założenia.

Tak właściwie mógłbym już skończyć tutaj, ale sama droga skłoniła mnie do refleksji. Pesero wyrusza z czegoś co można by nazwać dworcem ( klasy np. właśnie zamkniętej PKS Łódź Centralna, ale jak na standardy meksykańskie to nie przystoi) i dociera do celu po ponad godzinie. Tak naprawdę nigdy nie wyjeżdżamy z miasta, cały czas przedzieramy się przez dalsze wsie i miasteczka połączone z DF. Jedno co bije po oczach to czym dalej od centrum to biednej i brudniej, domy są niższe a na słupach wisi coraz więcej kabli.
Dlaczego o tym wspominam teraz? Jak każde przyzwoite miasteczko i to ma swoją punkt widokowy, w tym przypadku taras klasztorny. Widać stamtąd doskonale jak zbliża się Miasto. Założę się, że za 2-4 lata wchłonie ono i Tepotzotlán. Szkoda.






No comments: