ENG
Don't
mistake it with Tepoztlán.
While
going there I was hoping to get to the place I want, there was no bus
to Tepotzotlán but there was one to Tepozotlán. Why they changed
the name of the town? Answer should be: Why not?
Tepotzotlán
is the next pueblo magico
I
have visted. In Nahuatl means
"among humpbacks" and as far I know refers to the shape of
the hills surrounding the village...
The
historical centre is in a specific way charming, the colonial streets
preserved its unique character. Though it is nothing like Tepoztlan
or San Angel.
You
come there to visit the Jesuit Ex Convento and basically that is
pretty much all.
The
monastery has a nice garden where for the first time in months I
have seen well kept lawn, well lawn.
Locals
are very proud of a gold dripping altar.
And
it stops here for most of the people. But I am an urbanist too, not
only a backpacker. Getting there means hacking through the sprawl of
Mexico City. Once you cross the first multilevel crossroad you see
that the houses are poorer and poorer, road shoulders are more and
more dirty, there are more and more electricity cables hanging form
posts... It was about an hour ride from the "bus station"
Rosario butI had a feeling I had never left the city, it was just
less dense and lower.
Why
I am writing it now? The Convent has a terrace and once you get there
you see sprawl. It approaches the colonial village, which most
probably in 2-4 years will become a part of The Greater(?) Mexico
City.
PL
Nie
pomylcie z Tepoztlán.
Jadąc
na miejsce w duchu modliłem się abym dojechał tam gdzie chcę. Nie
bez przyczyny piszę na początku, żeby nie mylić z Tepoztlan. Otóż
wsiadłem do czegoś na kształt minibusu jadącego do Tepozotlan i
do końca nie wiedziałem czy dojadę tam gdzie chcę:)
Tepotzotlán
to kolejna z magicznych
osad, którą
udało mi się odwiedzić. W języku Nahuatl znaczy otoczona garbami,
co nawiązuje do kształtów okolicznych wzgórz i pagórków.
Zabytkowa
część miasta (założonego nota bene w XVI wieku) ma w sobie coś
interesującego, nie ma jednak tej magii jaką znajdziemy we
wcześniej wspomnianym Tepoztlanie czy San Angel.
Turyści
przyjeżdżają tam aby zobaczyć były klasztor jezuitów, w którym
dziś znajduję się muzeum. Najważniejszym elementem wycieczki po
nim jest całkiem przyzwoity kościół z bardzo, bardzo bogatym
ołtarzem oraz akwedukt, który niegdyś doprowadzał wodę do całego
założenia.
Tak
właściwie mógłbym już skończyć tutaj, ale sama droga skłoniła
mnie do refleksji. Pesero
wyrusza z czegoś co można by nazwać dworcem ( klasy np. właśnie
zamkniętej PKS Łódź Centralna, ale jak na standardy meksykańskie
to nie przystoi) i dociera do celu po ponad godzinie. Tak naprawdę
nigdy nie wyjeżdżamy z miasta, cały czas przedzieramy się przez
dalsze wsie i miasteczka połączone z DF. Jedno co bije po oczach to
czym dalej od centrum to biednej i brudniej, domy są niższe a na
słupach wisi coraz więcej kabli.
Dlaczego
o tym wspominam teraz? Jak każde przyzwoite miasteczko i to ma swoją
punkt widokowy, w tym przypadku taras klasztorny. Widać stamtąd
doskonale jak zbliża się Miasto. Założę się, że za 2-4 lata
wchłonie ono i Tepotzotlán. Szkoda.
No comments:
Post a Comment