Monday 12 May 2014

Playas de México PartII/Część II Oaxaca


way to the beach


Far away from the hubbub of big cities, under shadow of palm trees, between restless Pacific and cool peaks of Sierra Madre del Sur lie Playas de Oaxaca. Great for pampering, meeting people, partying until sunrise and surfing.
One says paradise.


No doubts that Puerto Escondido is Mecca of european surfers. They all flock to enjoy amazing morning waves and even better one night stands:) This is the place to do your first slides on a board with the best surf teachers. If you are coming from Mexico City try to take a bus through Acapulco, it takes four hour less than other.


Punta Zicatela is probably the most relaxed place in Mexico...I fell if I was in Steinbeck's Tortilla Flat. Everyone was so chilled, the life was about waking up, lying in a hammock while drinking beer or smoking pot, listening to waves of the ocean.
I remember meeting there a guy from San Francisco, who was to travel along the Americas for a year. When I met him he was in Zicatela about eight months, working as a gardener (of seventeen palm trees), he already learnt how to play a guitar and to surf. You might get very jealous of his life.
It is a perfect run away spot. You might stay there for longer than expected.


Do you remember glowing plants from Avatar movie? The reality is not that far from the fiction, at least at Laguna Chacahua, where fluorescent plankton glows just after sunset.  If you are lucky and pay a lot they take you for a night boat trip to the coastal waters, if not without any problems local capitan can take you to the dark water of salt water laguna.
I was very sceptic about this place, but once we reach the first spot and I splash some water it started to glow! We asked our capitan if we can jump into the water, he agrees as long as we won't swim for more than five minutes and close to the boat...there were some crocodiles around. Once we got in the water our bodies started to glow! I couldn't believe it... We stayed there until the moon rose and got back to the party beach. This place is a must.


Mazunte is the hippest mexican beach-town. To far away from cities, airport attracts  long-stayers. Once you get there you can't miss breathtaking sunset at Punta Cometa, morning pampering in natural jacuzzi formed by limestone rocks, all night beach parties with local hippies and life music, home made mezcal and the best argentinian bread and rolls. Hurry up, they are about to finish a new highway from Oaxaca City, who knows what's gonna happen.


El Zipolite lies a few minutes south from Mazunte, you just need to pass San Agustinillo Bay. If you want to put a label to every beach this is a nudist and LGBT beach, rainbow flags are waving all over the place and behind rocky end of the beach naked guy and girls enjoy the sun:) Apparently the hippie community organizes here a market with artesanal works, antiglobalist movies and books and a few bars. Good place to hedonistic holidays.

You might know Bahias de Huatulco from Almodovar movie Y Tu Mamá También, crystal clean waters, spotless and virgin beaches, a bonfire on the beach and romantic story. The charm is gone. Since the government decided to invest in the infrastructure and built a motorway and asphalt wide roads that lead to the coast, beaches are crowded, dirty and noisy. You might try to look for unspoiled waters at Huatulco National Park, they might be urbanized very soon! I read that they are planning an expansion of the airport...

Jacuzzi. Mazunte.

Trochę na uboczu, zazwyczaj spokojne, jedynie towarzyszą Pacyfikowi. Czasami, szczególnie w świąteczne wiosenne dni, napełniają się młodzieżą z miasta. Parną nocą goszczą całonocne pląsy i hulanki, romanse pod czarnym, rozgwieżdżonym niebem i mgliste wschody słońca. Chronione przez Sierra Madre del Sur nie dały się wziąć w ramiona korporacji, globalizacji, komercji i innych niewłaściwych.


Puerto Escondido to największe miasto na plażach Oaxaca'i, dobrze znane wśród europejskich surferów, którzy tłumnie przybywają na plaże, żeby złapać poranne fale a nocami szukać uciechy w ramionach pięknych i opalonych  dziewcząt. To miejsce, że stawiać swoje pierwsze kroki na desce wśród najlepszych.
Mieszka tam na stałe jeden polski surfer i prowadzi szkołę Surf-Mex! A co!


Punta Zicatela brzmi dla mnie rytmicznymi bębnami reagge, pachnie trawą i zaprasza do setek hamaków rozwieszonych w cieniu palm kokosowych. Panujący tam spokój pozwala zapomnieć o trwogach i troskach, które zostawiliśmy przynajmniej kilkaset kilometrów stąd, każe cieszyć się chwilą i skłania do refleksji. Bez wątpienia jest dobrym lekarstwem na wszelkie bolączki duszy.


Pamiętacie świecące rośliny z filmu Avatar, prawie istnieją. W Lagunie Chacahua jak i na otwartym morzu kilka mil morskich od brzegu występuje świecący plankton. Sam jadąc tam byłem dość sceptyczny. Jednak zaraz po zachodzie słońca, a przed wschodem księżyca, ruszliśmy małą łódką nad zatokę. Najpierw dało widzieć się poświatę z pluskającej za silnkiem wody. Zwolniliśmy i nasz siedemnastoletni  „kapitan” powiedział, że możemy śmiało spróbować. Za każdym plusknięciem i chlapnięciem woda zaczynała świecić punktowo, tak jakby były tam jakieś wodne świetliki. Zapytaliśmy go czy możemy wskoczyć do wody. Z kamienną miną się zgodził, ale powiedział, że tylko na chwilę, bo niedaleko są krokodyle... Każdy ruch w wodzie powodował, że woda dookoła nas świeciła, tak jabyśmy spowici byli w jakąś poświatą...
Polecam, bardzo polecam. Wrócę tam jeszcze kiedyś!


Mazunte jest hedonistycznym snem. Można tu wygodnie odpocząć na kilku bezludnych plażach, na kipiące romantycznością zachody słońca na Punta Cometa trzeba zaprosić drugą połówkę, a wcześniej wybrać się do naturalnego jacuzzi, które pozwala na spokojną i relaksującą kąpiel w zawsze wzburzonym Pacyfiku. Świetne wegetariańskie jedzenie pozwoli nam utrzymać linię na wszystkie dni plażowania a koncerty na plaży porwią nawet największego nudziarza. Polecam i jeszcze raz polecam. Trzeba jechać szybko, bo budują autostradę ze stolicy...


El Zipolite, leży tuż obok Mazunte, musimy tylko minąć plażę San Agustinillo (mimo, że była po drodze, nie udało mi się tam zatrzymać, odstraszył mnie tłum w oddali, mówią jednak, że zazwyczaj to bardzo spokojne miejsce). Plaża Zipolite przypomina nieco Punta Zicatela i często są mylone. Bardzo długa piaszczysta plaża kończy się mniejszą plażą ukrytą za kilkoma potężnymi skałami, i właśnie to miejsce upodobali sobie nudyści i nacja LGBT.


O Bahias de Huatulco wspominałem już kiedyś, moje rozczarowanie nie minęło... odkąd wyasfaltowali szeroką drogę, która dochodzi do niegdyś dzikich i samotnych plaż, nic nie jest już tak jak powinno. Tłumy ludzi przyniosły ze sobą tandente restauracje z niedobrym jedzeniem, tysiące plastikowych krzeseł i śmieci. Można tylko pomarzyć oglądając film Almodovara.
Jedyne co się uchowało cywilizacji to Parque Nacional Huatulco i nie wiemy na jak długo, bo rząd forsuje wprowadzenie zmian prawnych, żeby można było budować w parkach narodowych...




Playa Chacahua
El Zipolite
Laguna Chacahua
Playa Mermejita. Mazunte
Surfers.Puerto Escondido

No comments: