Monday, 30 May 2011

Hula Hula




Guate-San Salvador/from the bus






San Salvador, najmniejszy kraj Ameryki Srodkowej, mial byc bardzo niebezpieczny, badz niebezpieczny. Jak tylko dojechalem, chypcikiem, czmychnalem do najblizszego hotelu, tak hotelu. Salwatorskie telenowele sa debesciackie (!), obejrzalem prawie caly odcinek siedzac w barze i czekajac na papusy, powloczuste spojrzenia, piekne rezydencje, szybkie samochody... bym sie do takiej moze przeniosl na jakis weekend...

PAPUSY

Kazdy kraj Ameryki Srodkowej ma swoje placki z kukurydzy. Salwatorskie papusy sa duzo grubsze niz tacos czy burritos i sa nadziane serem, fasola lub cukinia. Miejscowi jedza je z piklowana kapusta i marchewka. Calkiem niezle, ale ja jednak pozostaje przy quesadillas de flor de calabeza (czyli z kwiatem cukini-rarytas)

Stolica, El Salvador, zrobila na mnie dobre wrazenie. Nie mozna powiedziec, ze to jest ladne miasto, ale z pewnoscia lepsze niz inne stolice regionu. Co rzuca sie w oczy to porzadek i wzglednie czyste ulice, przynajmniej w centrum. Mozna by sie spodziewac, ze w upalnym kraju latynowskim zycie w miescie zaczyna sie po zmierzchu, nie tu. O osmej ulice sa puste a ruch samochodowy ustaje. Mieszkancy wola nie kusic losu niepotrzebnie. Jasne, ze jest otwartych kilka barow, dyskotek czy kasyn, ale strzeze je horda bramkarzy uzbrojonych po zeby. Na porzadku dziennym zobaczymy tu ochroniarzy z ostra bronia, strzega nie tylko slepow jubilerskich ale i tych z warzywami.
Pierwsza rzecza jaka mnie urzeklai rozbroilazanim jeszcze dotarlem do miasta byla to nazwa placu: Hula Hula. Moj pierwszy cel. Okazalo sie, ze to jednen z trzech glownych placy, ten najbrzydszy, zagracony budkami z ciuchami, handlarzami z pitackimi filmami, sprzedawcami niechcianym rzeczy a na dodatek brudny. Coz pozostaje mu korona za najladniejsza nazwe.
Kolo Plaza Barrios stoi zas dosc niezwykly, brutalistyczny, kosciol z genialnymi witrazami- Iglesia de Rosario. Bryla poczatkowo dziwi, ale gdy tylko wejdzie sie do srodka zachwyca spokojem, zrownowazeniem i gra swiatla, niepozorne cudenko. Rubén Martínez przekryl caly kosciol poteznym lukiem, ktory sprawia, ze kosciol jest przestrzenny i zwarty.
W Salwatorze poznalem miescowych, dzieki czemu na chilwe przestalem byc turysta z przewodnikiem, ktorych jest tu niewiele nota bene. Jednen z nich byl pol palestynczykiem... W XIX wieku do Salwatoru i Hondurasu wyemigrowalo tysiace palestynczykow. Od tego czasu stali sie wazna czescia kultury Ameryki Srodkowej, poprzedni prezdent Salwatoru byc pol-palestynczykiem. Imigranci kontroluja rowniez sporo galezi przemyslu i biznesu! Moral mieszkancy Palestyny -zydzi i filistyni sa obrotni.
Ze ze stolicy udaje sie nad Pacyfik. Do Mekki, a jakze by inaczej, surferow, La Libertad i El Tunco. Postaram sie dolaczyc do grona wspanialych:)

After couple of hours in Guatemala City, which I spend running around (literally, it was Gudatemal Coty Marthin in flip-flops) and looking for a working a cash machine I reached San Salvador. It gets dark at 6 PM there! Lonely Planet warns that the city is dangerous, very dangerous. So I just went to the next door bar where they serve papusas and some nice Salvadoran beer.

PAPUSAS

Salvador, like every Central American country has its own type of tortillas, here they call it papusas. There are thicker than tacos and always filled with cheese, frijol or meat. You eat it with pickled cabbage, onion and carrot and some hot salsa.

El Salvadord is not a beautiful city, but it has this thing that makes city likable. It has clean and tidy streets, things that I started apprecaiting just here in Central America. You may think that in a latin country streets are full of people after sunset when it is bearable to walk and stand that teenagers are hanging out and neighbours are sitting on the street chatting and drinking beer. No, not here! The city empties after six, there are no cars on the streets, people are just scared...

City has three main squares. I love one, but only for its name: Hula Hula. It used to be neat and vibrant square, now you cannoy call it like that. It is filled up with aluminium stands, kiosks where thay sell cloths and dvds, play loud music, it reminds rather market, cheap market. Unfortunately. Behind Plaza Barrios stands incredible and just beautiful church-Iglesia de Rosario designed by Rubén Martínez. This brutalist temple has calm, quiet and mystic interior created by colourful stained-glass windows. WOW.

In Salvador I met some local folks I get acquainted, thanks to that I was not a tourist for three days and I have heared a few stories about the country, why they are so many Palestinians there, how do they leave and what happened during a very recent civil war...

From San Salvador I am going to La Libertad & Costa Balsamica to try surfing in so-called the best place in Central America, maybe I will become a surfer!

No comments: