Tierra del Fuego. Ziemia Ognista. Dwa słowa, które pobudzają wyobraźnię. Już pod ciepłym kocem z laptopem na kolanach marzymy o podróżach w nieznane, tam gdzie nie sięga wzrok, na koniec świata. Ushuaia ostatnie miasto świata, ukryte przed antarktycznym wiatrem Zatoką Beagle, bacznie i z niechęcią przygotowuje się do zmian. Jeszcze nie tak dawno po Maipú przechadzała się jedynie garstka zapaleńców, zbłądzonych turystów. Niestety świat gna dalej i bierze jeńców jednego po drugim. Kolejne wycieczkowce wyładowane amerykańskimi turystami na emeryturze z czapeczką z daszkiem, wielką walizką i czerwoną kurtką z napisem Expedition wypływają z portu na rejs na najbardziej niegościnny kontynent Antarktydę. Dziesiątki młodych duchem szukają być może ostatniej przygody. Wcześniej jednak uzbrojeni w canony i nikony przechadzają się po mieście, które wcale nie ma ochoty obudzić się z letragu i zatrzymać ich na dłużej. Niecynamonowe sklepy kuszą plastykowymi pingwinami, kormoranami, kubkami do maté z napisem Ushuaia, przyduże tandetne koszulki żóltymi literami krzyczą End of the World. Kto by się nie skusił? Na witrynach restauracji piecze się cordero pátagonico, półdzika baranina rozkłada się nad skiwerczącym ogniem, by trafić na talerze smakoszy. Wśród siwych mieszkańców zasobnych krajów snują się ich brodaci wnuczkowie, w przydługich włosach i wełnianych czapkach, ciężkich butach z podeszą vibram, bezowocnie szukając taniego wyszynku, żeby napić się szklankę czerwonego Malebeca i podzielić się historiami podróży, wspólnie zaplanować wyjście na pobliski lodowiec.
Na obrzeżach miasta nieśmiało rozrzucone drewniane domy pierwszych kolonizatorów z północy chowają się przed świszczącym wiatrem, trudno im chyba uwierzyć, że spokojna zatoka otoczona groźnymi górami tak się zmieniła. Miasto betonuje coraz bardziej ruchliwe ulice, ludzie stawiają kolejne, coraz straszniejsze maszkary udające domy, centra handlowe, kasyna. Dziwi się stara kolonia, że nikt na nią nie spojrzy, na ich harmonijne dachy domów z niedużym okapem, proste, surowe elewacje, delikatne białe rynny, niewielkie białe okna i ganek. Na niewielki ogród dookoła gdzie właśnie kwitną łupiny.
Lato trwa w najlepsze, niekończące się dni przynoszą do miasta energię na cały rok. Przecież gdy minie już południowe lato, nadejdą długie, ciemne zimy, zasnieżone miasto i skuta lodem zatoka będę mogły wreszcie odetchnąć i wypocząć, nabrać sił na kolejne pracowite dni.